Małe podsumowanie
tego, co dotychczas napisałem w kwestii kolorów.
Muszę przede
wszystkim zauważyć, że jestem
kategorycznym przeciwnikiem szufladkowania kolorów i przypisywania im tego,
który był drogi a który tani. Cena tkaniny zależała od wielu czynników. Jakość
użytego surowca, sposób wykończenia, terytorium... W średniowieczu potrafiono
oczywiście uzyskać całą gamę kolorów, co wiąże się z ich odcieniami, nasyceniem,
a więc i kosztami gotowego wyrobu. W stolicy europejskiego włókiennictwa ,we
Flandrii, farbiarze uzyskiwali aż 10 odcieni barwy czerwonej,6 tonów
niebieskiej, 3 tony zielonej, przy tym dużą ilość barw mniej nasyconych,
złamanych, o czym informuje nas znana i
lubiana M.Gutkowsa Rychlewska w swojej "Historii Ubiorów". Nawet barwa szara występuje w różnych odcieniach.
Warto dodać, że zwykle nasycenie koloru idzie w parze z jakością wełny. A im
lepsze sukno, tym lepsze zaprawy, więc i kolor mocniejszy, trwalszy i
pełniejszy. Taki ałun dla przykładu był w Gdańsku używany do bardziej
luksusowych wełen. Co w związku z tym ?
Ano to, że nie da się jednoznacznie określić, który kolor był tani, a który
drogi. O tym można mówić dopiero po uwzględnieniu wszystkich czynników, które
miały wpływ na cenę wyrobu. Pamiętajmy, że handlowano tkaniną, a nie barwą.
Taki sam stan
rzeczy występuje na przykład jeśli wziąć pod uwagę kolor czarny. Jest to kolor,
który przysporzył odtwórcom wiele kłopotów. Problem w tym, że używali go
zarówno biedni jak i bogaci. Czarne sukno sprowadzane na zamówienie dworu
Jogajły z Brabancji kosztowało 1,5 grzywny za łokieć(!). Jednak z pewnością nie
była to czerń (i sukno) na jaką mogli sobie pozwolić zwykli rzemieślnicy.
Używali oni raczej "czerni naturalnej", która po prawdzie mówiąc ma
niewiele wspólnego ze współczesną anilinową ( nie mylić z amelinową :) !)
czernią.
To co aktualnie widzimy
w środowisku rekonstrukcji historycznej ( przynajmniej "okołogrunwaldszczyzny")
w dość małym stopniu odzwierciedla stan źródeł. Przede wszystkim brakuje mi
wełen niebarwionych w ogóle. W źródłach, nawet z tych bogatszych miast
występują one nawet wśród mieszkańców średniozamożnych. Za dużo widzi się
jaskrawych niebieskich, czerwieni oraz wszechobecnej czerni. Na ten ostatni
kolor jestem szczególnie uczulony. Nie wiem czym kierują się ludzie kupujący
czarne, smoliste wełny. Jeżeli inne odcienie czerni nie występują w sklepach i
hurtowniach to może po prostu odpuśćmy sobie zakup takiej tkaniny? W końcu nie
wszyscy odtwarzamy rycerzy, a nawet jeśli takowych odtwarzamy, to może zamiast
kolejnego czarnego/granatowego ciuszka kupimy w końcu porządne buty, jakiś pas
rycerski ? O koniu nie wspominam, bo to chyba tylko pobożne życzenia.
Oczywiście w obliczu
dostępnych źródeł nie można również założyć, że barwienie było dostępne tylko
dla bogatych i, że zwykli ludzie nie mogli sobie na to pozwolić. Osobiście
uważam, że nawet chłopi w zależności od lokalnej ceny i dostępności
odpowiednich surowców mogli sobie pozwolić na coś odświętnego, bardziej
kolorowego. Nie będzie to tylko kolor granatowy uzyskiwany z indygo a raczej
coś prostego, może bladego/przytłumionego/melanżowego i pochodzącego z lokalnie
dostępnych surowców.
A poza tym
farbujcie naturalnie.
P.S.
Podkradam zdjęcie (od
Rity :) ) z pewnego szkockiego sklepu z ręcznie przędzioną i naturalnie
barwioną wełną. Ładne rzeczy, warto zobaczyć :
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz