niedziela, 20 października 2013

Szkliwionka

[Tak. Wróciłem do pisania artykułów. Nieterminowo i nie co tydzień. Ale tworzę.]

Sprawa dla jednych oczywista, dla innych - niekoniecznie. Szkliwienie. Jest to rzecz wciąż pokutująca w środowisku rekonstrukcyjnym, którą  należałoby zredukować do ilości wykopaliskowych. Jakich ? Ano sprawdźmy.

Rejon : Europa Środkowo-Wschodnia. Śląsk, gródek w Dąbrowie Bolesławickiej. Wśród przeszło 600 fragmentów ceramiki, pochodzącej z okresu od końca XIIIw. do początku wieku XV, „naczynia polewane” stanowią dokładnie 0,62%. Wynik wydaje się być niski? Proszę nie trwać w tym błędzie. Odsetek szkliwionych naczyń jest całkiem wysoki :) Faktem jest, że na niektórych, innych stanowiskach archeologicznych o tym samym datowaniu, takich jak gródek w Radzynie, Ptakowice i  wiele innych,  naczyń takowych nie odnaleziono w ogóle !

Nie inaczej sprawa się ma jeżeli weźmiemy pod uwagę większe ośrodki miejskie, takie jak chociażby Wrocław. Ceramika glazurowana przez cały okres nie przekracza tu bowiem 3% wszystkich ułamków. Oczywiście warto zwrócić uwagę na stan rzeczy, w którym nie wzięto pod uwagę kamionki, jednak jak sami autorzy twierdzą „stanowi (ona) marginalny odsetek całości”, więc nie wpływa znacząco na otrzymany wynik.
Tak mały udział szkliwienia ceramiki nie jest bynajmniej przypadkiem odosobnionym i nie ogranicza się jedynie do terenów wiejskich czy też śląskich. Podobne zależności daje się zauważyć np. na 2 stanowiskach w Poznaniu, gdzie przeanalizowano ponad 7 000 ceramicznych fragmentów. Szkliwienie na ul. Garbary pojawia się dopiero w warstwach XVwiecznych i  stanowi zaledwie 6,5% całości, zaś na ul. Szewskiej jego udział do końca XIVw. nie przekracza 1,55%.
Spójrzmy również na mały wykres dotyczący osady rybackiej w Gdańsku. Osiek nie stanowił zamożnej części miasta, jednak procentowy udział ceramiki szkliwionej nie odbiega ilościowo od innych wykopów, takich jak np. Stare Miasto.
Można tu zauważyć powolną tendencję wzrostową udziału szkliwienia, ale mimo to w całym omawianym okresie ceramika glazurowana nie przekracza bariery kilku procent.
Gdańsk to miasto portowe.Wydawać by się więc mogło, że udział kamionki powinien być znaczący. Nie potwierdzają jednak tego wykopaliska i warto zwrócić na to uwagę, gdyż w latach 1390-1400 "osiekowa" kamionka to jedynie 0,61%.

Innym, równie ciekawym tematem, jest sprawa tego co, i jak szkliwiono.
Otóż bazując na przykładzie stolicy Dolnego Śląska : tylko w 19,5% przypadków szkliwo pokrywa obydwie powierzchnie naczynia. W pozostałych przypadkach pokrywa ono tylko warstwę wierzchnią(33,7%), lub wewnętrzną ( 46,8%). Szkliwienie jednostronne jest dość logiczną konsekwencją faktu, iż zdecydowaną większość ceramiki polewanej to grapeny oraz różnego rodzaju garnki.  A tak prezentuje się to na wykresie : 

Jak go interpretować ? Ano tak, że dla przykładu "nasze" ulubione szkliwione kubki i kufle stanowią jakieś 16% z 3% co daje przybliżony wynik na poziomie 5 kubków glazurowanych na 995 niepolewanych. Okrągła sumka, nieprawdaż ?

Oczywistym jest również fakt, iż powyższej sytuacji nie można przenosić na tereny całej Europy. Ta może się zmieniać dość diametralnie w zależności od regionu. Ciężko jest dla przykładu odnaleźć w zachodnich Niemczech coś innego niż kamionka... 
Nie przesłania to jednak dość oczywistego przesłania płynącego ze źródeł, które (będąc subtelnym) nie pokrywają się z rzeczywistością rekonstrukcyjną. Panie i Panowie - czas to zmienić.


poniedziałek, 5 sierpnia 2013

W poszukiwaniu zbrojników...

O Grunwaldzie nie będzie nic. Nie zdołał mnie niczym zaskoczyć. Wszystko po staremu, więc i pisać nie ma sensu. Będzie natomiast, zgodnie z wcześniejszą zapowiedzą, o znanym i lubianym uzbrojeniu ochronnym. Uznając za najbardziej reprezentatywne nagrobki niemieckie, polskie, austriackie i czeskie przeanalizowałem ponad 120 z nich.Nie pretenduję jednak do miana naukowca, więc całość może być obarczona małym błędem. Kwestia jakości zdjęć i interpretacji. Rzeczony lapsus nie powinien przekroczyć jednak kilku nagrobków w kontekście całości.

Osłony rąk
W słowach początkowych warto zaznaczyć, iż z samej analizy wykluczyłem rękawice. Na nagrobkach dominują klepsydry, natomiast jeżeli ktoś chce poczytać więcej, to zapraszam tu http://projekt-volk.blogspot.com/2011/03/cirotecas-blech-henczken-to-jest.html- nie ma sensu mnożyć wpisów. Co zaś się tyczy reszty, to poglądowy wykres wygląda następująco :
Wyjaśniając legendę :
- "kolczuga" oznacza pełną ochronę kolczą bez dodatkowych elementów płytowych
- "zbrojniki" występują w dwóch opcjach : z "łokciem" lub bez. Wariant 1 jest zdecydowanie częstszy.
- "kolczuga + zbrojnikowy rękaw" to osłona kolcza i integralny z osłoną korpusu zbrojnikowy rękaw
- "płyta" to pełna osłona płytowa
- "nie zidentyfikowałem" oznacza zaś sytuację, w której uzbrojenie ochronne rąk jest, zgodnie z ówczesną modą, ukryte pod rękawem ciucha wierzchniego. Nasila się to szczególnie w ostatniej dekadzie XIVw.

Jak widać, pełna płyta zaczyna dominować przynajmniej od lat 80. XIVw. i po roku 1400 ciężko znaleźć jakikolwiek przykład użycia zbrojnikowej osłony rąk. Należy jednak zaznaczyć, że już od lat 70. daje się zauważyć silną tendencje spadkową liczby zbrojników ( w stosunku do lat wcześniejszych). Potwierdza to również ikonografia (co proszę sobie sprawdzić), więc nie można mówić o sytuacji, w której powyższe zestawienie dotyczyłoby tylko elity. Powyższy wykres warto porównać z jeszcze szerszym opracowaniem ( analiza ponad 300 niemieckich nagrobków), dostępnym z resztą tutaj :
Przeczy ono popularności zbrojników po roku 1380, zaś jedyne osłony jakie daje się odnaleźć począwszy od ostatniej dekady XIVw. to pełna płyta. Nie jakaś skórka z hartowaną blaszką 1mm...

Osłony nóg
Również i tutaj mamy ( w polskim rymcerstwie) wysyp zbrojników oraz różnych, dziwnych skórzanych patentów. Co na to nagrobki ? Proszę bardzo : 
Legenda:
-"Łydki zbrojnikowe + uda" to połączenie łydek zbrojnikowych i płytowej osłony ud
- osłony "kolcze" to pełne nogawice kolcze. Kilka takich przypadków stwierdziłem jedynie w latach 70.
- nogi "zbrojnikowe" to pełen zestaw poszukiwanych przeze mnie osłon
- "łydki + uda kolcze" to ciekawy zestaw płytowych łydek i kolczej osłony ud. Patent jest nieczęsty, ale występuje nawet po roku 1400, czyli wtedy, kiedy po zbrojnikach nie ma już śladu...
- "łydki + uda zbrojnikowe" to połączenie zbrojnikowej osłony ud i stalowych(płytowych) łydek

Spoglądając na wykres bez cienia wątpliwości można stwierdzić, że pełna płytowa osłona nóg upowszechniła się już od lat 70 XIVw. Jest to zdecydowanie najczęstszy patent i po roku 1390, obok niego, pojawia się już tylko jedno połączenie: łydek i kolczej osłony ud ( przynajmniej wg tego, co zobaczyłem). Osłony zbrojnikowe zostały tu wyparte jeszcze wcześniej niż na rękach, co niestety ma nikłe odzwierciedlenie w "rekonstrukcji". Czas to zmienić. Parafrazując pewne znane hasło :
Zbrojniki ? Nie, dziękuję.

niedziela, 23 czerwca 2013

Zbrojniki - prolog

Mam wspaniały plan. 
Przeanalizować wszystkie znalezione przeze mnie nagrobki rycerskie, z większych państw Europy, z lat 1370-1410 w poszukiwaniu zbrojnikowych osłon kończyn[1] a następnie porównać to ze stanem "dzisiejszym".
Wyniki w postaci danych liczbowych opublikuję na blogu, natomiast nie odkryję pewnie Ameryki twierdząc, że tak liczna obecność tego elementu uzbrojenia na Polach Grunwaldzkich ma się generalnie nijak do tego, co było kiedyś. Może ktoś wytłumaczy mi to dziwne zjawisko ? 
Swoją drogą to ciekawe czy liczba zbrojników przełamie barierę błędu statystycznego.
Czy Wy też domyślacie się rezultatów :) ?



[1] Korpusu oceniał nie będę, gdyż prawie zawsze jest niewidoczny spod rycerskiego ciuszka, a nie mam ochoty domyślać się co jest pod spodem.

poniedziałek, 10 czerwca 2013

Herjolfsnes cz.1

Przyznaje się. Jestem fanem wykopalisk w Herjolfsnes. Z drugiej strony nie lubię monotonii, tym bardziej, że wśród późnośredniowiecznych męskich tunik jest w czym wybierać. Temat pozornie prosty, ale nie oczywisty, bo mało popularny, czym doskonale wpisuje się w założenia bloga. Dziś, o "zapomnianych" tunikach z południowej Grenlandii.

Dlaczego Herjolfsnes ?
Ano, bo jak się nie ma, co się lubi - to się lubi, co się ma.
Warto jednak wyjaśnić pewną kwestię. Zdarzyło mi się już bowiem czytać zarzuty stawiane rekonstruktorom o niekompatybilności tunik z Grenlandii z resztą europejskiego stroju ( argumentacja w stylu "przecież to tak daleko...").
Jest to niestety kolejny przejaw "współczesnego", błędnego pojmowania średniowiecznej geografii i zależności pomiędzy miastami, bez większego zgłębienia tematu. Twierdzenie, że miejscowość Herjolfsnes była oderwana od Europy jest tak samo błędne, co mówienie o średniowiecznych Niemczech (a przypomnę, że Zjednoczenie Niemiec nastąpiło w wieku XIX ).
Kolonia(!) ta została założona przez islandzkich osadników. Wszystkim niezorientowanym przypomnę, że miejscowość była portem i w miejscy tym odbywał regularny handel. Niektóre źródła stwierdzają nawet, że mieszkańcy byli wręcz uzależnieni od europejskich dostaw. Powołam się tu między innymi na autorytet samego P.Norlunda. Biorąc pod uwagę migrację ludności należy domniemywać, iż mieszkańcy Herjolfsnes nie byli zapóźnieni w modzie, mieli bowiem częsty kontakt z mieszkańcami Starego Kontynentu a jako europejczycy starali się naśladować to, co widzieli. Potwierdzają to również same wykopaliska. Dostarczają dużej ilości strojów, których wygląd i krój nie odbiega od ikonografii i standardów europejskich. Naleciałości miejscowe, takie jak rodzaj użytej wełny oraz jej charakterystyka  w żadnej mierze nie przesłaniają całości jako ciekawego, a zarazem nadal mało wykorzystywanego źródła.

Co jeśli nie Bocksten, H.43 i H.63 ?
Jeśli ktoś "siedzi w temacie" wie, że wyżej wymienione stroje to niekwestionowani liderzy popularności wśród późnośredniowiecznych tunik. Niejako w odpowiedzi na monopol "Bocksten-mana" chciałbym zauważyć, że dysponujemy o wiele większą bazą wykopalisk i pewnie warto z tego skorzystać. Na początek, dwie pierwsze z brzegu - H.41 i H.42

H.41 - męska czy żeńska ?
Tunika ma  10 klinowy wykrój i jest uszyta z dość cienkiej wełny w splocie skośnym 2x2 i skręcie nici Z/S. Jej pierwotny kolor to bardzo ciemny brąz - dotyczy to zarówno osnowy jak i wątku. Wśród zachowanych szwów daje się zauważyć, że uszyto ją starannie. Świadczą o tym dekoracyjne wykończenia typu "stab stitch", czasami połączone z ręcznie plecionym sznureczkiem. W klatce piersiowej całkiem dopasowana, ale nie przesadnie. Przedstawienia europejskie potwierdzają, że od pasa w górę ten typ odzieży mógł być dość obcisły. Poniżej znacznie rozszerzana. Obwód u dołu to nieco ponad 4m, co czyni ją "najszerszą" tuniką wykopalisk.
Od momentu wydobycia była obiektem dysput badaczy. Pierwotnie, na bazie budowy odnalezionego szkieletu, określona mianem "męska". W późniejszym czasie, przez niektórych, uważana za żeńską cotehardie ( dopasowane rękawy i duży obwód u dołu). W takim charakterze, suknia powinna jednak być bardzo dopasowana w klatce piersiowej, co z kolei przechyliło szalę zwycięstwa na wersję "męską". Faktem jest, że literaturze, w czasach nam współczesnych, widnieje jako "men's garment". Szkieletu nie widziałem, specjalistą od mody damskiej nie jestem, więc i sprzeczać się na siłę nie zamierzam ( liczę natomiast na wypowiedź koleżanek po fachu, coby ostatecznie rozwiać wszelkie wątpliwości :) ).

Rękaw, jak w większości męskich tunik z Herjolfsnes pełny, z klinem przy ramieniu. Pomijając kwestię użytych szwów i wykończeń warto zauważyć, że jest zapinany na 16 materiałowych guzików. Są wykonane z tej samej tkaniny wełnianej, co reszta. Ich średnica waha się w przedziale 10-12mm W środku wypełnione zwitkami tkanin, które najprawdopodobniej były ze sobą sklejone.  
H.42
Kolejna, interesująca i "zapomniana" suknia męska.
Krój stosunkowo prosty, 6 klinowy. W przeciwieństwie do poprzedniczki, ta jest wykonana ze stosunkowo "ciężkiej" wełny. Splot i skręt nici taki sam, jak wyżej ( 2x2, Z/S). Co ciekawe, kolory wątku i osnowy różnią się od siebie. Wątek ma bowiem barwę brązową a osnowa czarną. Nie oznacza to jednak, że do produkcji użyto wełny pochodzącej z różnych zwierząt. Niektóre gatunki lokalnych owiec, takie jak 'Norwegian Spelsau', charakteryzują się bowiem innym kolorem włosa przy skórze, a innym "na zewnątrz". Jest to całkiem nierzadki patent stosowany w Herjolfsnes.
Szwy wykonano starannie, część jest prawie niewidoczna.Warto o tym pamiętać, kiedy następnym razem ktoś będzie chciał zaznaczyć ręczne szycie stroju poprzez 1,5cm odstępy w swoim ściegu wykonanym z dratwy lnianej...
Tunika posiada również nieobecne w licznych schematach boczne kieszenie. Podobnie jak wycięcie na szyję, są one wykończone przy użyciu ręcznie plecionego(tudzież plecionych) sznureczka/-ów.
Rękawy, jak wcześniej, pełne, z klinem przy ramieniu. W dolnej części można odnaleźć 13cm rozcięcia, które najprawdopodobniej zaszywano już po założeniu stroju. Nie znalazłem natomiast informacji jakoby rękawy, oprócz klina miały być dzielone. Schemat ten, obecny w niektórych krojach, wydaje się być błędy i potwierdzają to publikacja "Medieval Garments Reconstructed: Norse Clothing Patterns" E. Ostergard, A.Norgard i S. Nordtorp-Madson. Niedowiarkom polecam zajrzeć do literatury, natomiast ku niewątpliwemu, powszechnemu entuzjazmowi publikuję zaproponowany przez autorki krój.
Zwracam również uwagę wykroje innych strojów. Te obecne w internecie są często mocno uproszczone i odbiegają w znacznym stopniu od oryginałów. Warto o tym wiedzieć.

A więc ?
Nie widzę powodu by w rekonstrukcji ograniczać się jedynie do kilku najpowszechniejszych wzorów i wykopalisk. Baza źródłowa jest o wiele większa, co też starałem się udowodnić. Przedstawione tu tuniki stanową zaledwie mały fragment większej całości. Nie zamierzam jednak przepisywać na bloga całych książek - zachęcam do odrobiny samodzielności w poszukiwaniach.
Z dużą dozą prawdopodobieństwa mogę natomiast powiedzieć, że nie jest to ostatni wpis o tej grenlandzkiej wiosce...



niedziela, 5 maja 2013

Quo vadis ?

[Pierwszy, i w najbliższym czasie ostatni, wpis z serii "To mnie wkurza...".]

"Lasciate ogni speranza voi chentrate"[1] - napis widniejący nad bramą piekła u Dantego. Mówiąc przekornie - czasami mam ochotę użyć tych słów do określenia polskiego ruchu rycerskiego. Niestety słowa "ruch rycerski" nie zdążyły nawet stać się aktualnymi, a już się zdezaktualizowały. Ilu bowiem mamy w nim rycerzy? Oczywiście tych na koniu, z pocztem, lub przynajmniej pasem rycerskim, w porządnych ciuszkach i zbroiDziś o sporcie, bohurcie, klimacie i innych dziwnych rzeczach...

Zacznijmy od sportu. Mam pewne pytanie. Co Pan w koszulce termoaktywnej i "nibyprzeszywce" biegający po polu w sprzęcie z datowaniem, które ma rozrzut jak stary, radziecki karabin robi na turnieju RYCERSKIM ? Ujmując rzecz metaforycznie - czy na pokładzie leci z nami pilot... ? Gwoli ścisłości - osobiście nie mam nic przeciwko walce, jako takiej. Nie każdego może interesować rekonstrukcja kultury materialnej, a są i ludzie, którzy z powodzeniem łączą obydwie pasje, nie mieszając ich, w taki dziwny sposób, ze sobą ( mówię tu na przykład o walce traktatowej ). Mam po prostu nieodparte wrażenie, że słowa "sport" i "rekonstrukcja" już dawno się rozstały i powędrowały w odrębnych kierunkach. Dochodzimy bowiem do paradoksu, w którym osobisty rozwój nie jest warunkowany przez pogłębianie wiedzy i mozolną oraz drobnostkową analizę źródeł z epoki, lecz poprzez współczesne regulaminy stworzone dla spieszonych rycerzy walczących na punkty. Po  co więc komu, ta cała otoczka ? Czyż nie lepiej walczyć w hali sportowej, w zbrojach z kydexu ? Będzie lżej i wygodniej.

Inną, równie ciekawą sprawą są bohurty. Przyznaję, z perspektywy widza - niezłe widowisko. Są emocje, kibicowanie a czasami nawet krew, czyli to, co misiaczki lubią najbardziej. Na tym kończą się jednak "pozytywy". Mam wrażenie, że tutaj czas się niejako zatrzymał. Mówiąc prościej - ewolucja zachodzi w ślimaczym tempie. Oczywiście nie dotyczy to wszystkich, ale przynajmniej w pewnym stopniu stały się one parodią, swoistym przykładem tego, jak nie powinna wyglądać rekonstrukcja. Kto by przejmował się takimi szczegółami jak wierność repliki broni zaczepnej, którą właśnie trzyma w ręku? Ważne jest by miało możliwie długie drzewce ( Castorama króluje) i pierońsko duży żeleziec. Modny jest też tasak do buraków. W ramach akcji "blog bez wulgaryzmów" zrezygnuję z dłuższego komentarza dotyczącego uzbrojenia ochronnego. Zapytam tylko - skąd pomysł na te wredne sklejkowe, okrągłe tarcze ?
Jako ciekawostkę dodam, iż przeczytałem ostatnio, że taka nawalanka jest nie tyle formą turniejową, co ma nawiązywać do rzeczywistej walki na polu bitwy. Z dużym uśmiechem na ustach powiem - że co proszę... ?
O ile w kwestiach piechoty można by się spierać, na ile grupowe potyczki oddają realia pola walki, to przy rycerstwie chyba nie mamy o czym rozmawiać :)

Muszę również powiedzieć, że naprawdę podziwiam ignorancję niektórych ludzi. A jako, że jestem stałym bywalcem pewnego znanego forum rekonstrukcyjnego, to można rzec, że mam z tym styczność na co dzień. Tutaj zdecydowanie wygrywają ankiety do prac magisterskich ( i podobnych). Czytając takie "kwiatki" mam czasem wrażenie, że autor nie tyle nie wie, o czym pisze zadając bzdurne pytania typu: "Skąd zyskuje się epokowe przedmioty codziennego użytku i w jaki sposób dotrzymuje się ich historyczności?" (autentyk), ale po prostu ma to głęboko w poważaniu. Z przyzwoitości nie wspomnę już o ludziach, dla których magiczna opcja "szukaj" nadal pozostaje w kręgach wiedzy niezgłębionej.
A na koniec mam takie pytanie odnoszące się do kilku "klimatycznych" imprez z gitarami i innymi ustrojstwami. Czy aby nachlać się z kolegami, na prawdę trzeba się przebierać w jakieś dziwne, średniowieczne ciuszki ? Przepraszam, ale jak widzę na "klimatycznej imprezie" pana rycerza z papierosem w szrankach to mnie krew zalewa i tyle.

Oczywiście nie twierdzę, że rekonstrukcja piechoty/tudzież biedoty jest jedynym poprawnym rozwiązaniem. Osobiście do tego zachęcam, ale nie oznacza to, że nie akceptuję innych ścieżek rozwoju. Daleko mi do idei odtworzenia stosunkowo-liczbowego stanu społeczeństw ze średniowiecza przez dzisiejszych chłopów, mieszczuchów i rycerzy. Była by to rzecz arcyciekawa, ale trzeba sobie powiedzieć jasno- nierealna.  Chcesz być arystokratą? Nie mam nic przeciwko. Rób to tylko tak, jak należy.



[1] Porzućcie wszelką nadzieję, wy którzy tu wchodzicie.

niedziela, 14 kwietnia 2013

Czarna zbroja ?

Oksydowanie - rzecz, z małymi wyjątkami ( przyznaję, że widziałem już takie rekonstrukcje!) prawie nie występująca wśród polskich odtwórców. Czarna powierzchnia elementów uzbrojenia ochronnego, bo uogólniając, do tego ograniczę się w artykule, jest mało popularna. A co na to źródła ? Sprawdźmy.
Na początek ikonografia. Patent, jako taki, jest w niej potwierdzony. Nie stanowi on większości przedstawień, ale niewątpliwie występuje. O ile w XIVw. takie przedstawienia należną jeszcze do mniejszości, to w ciągu XVw. daje się zauważyć wręcz wysyp tego typu obrazów. Oto kilka przykładów z różnych lat, z Europy zachodniej. Na początek II poł. wieku XIV i początek XVw.

A następnie lata późniejsze. Również Zachód. Można zauważyć duże upowszechnienie się czernienia.
A także Królestwo Polskie. Szeroko rozumiany XVw.
Co ciekawe dysponujemy również polskim wykopaliskiem archeologicznym, które z dużą dozą prawdopodobieństwa potwierdza patent czernienia hełmów. Wiosną 2008 roku, we Włocławku, jeden z wędkarzy wyłowił z Wisły silnie skorodowany przedmiot. A konkretnie... kapalin. Kształt hełmu pozwala go ostrożnie datować na dość szerokie "późne średniowiecze". Po wykonaniu niezbędnych analiz stwierdzono również, że " kapalin z Włocławka był prawdopodobnie czerniony, być może sadzą". Oto on :
Po więcej informacji na temat samego hełmu odsyłam do artykułu O.Ławrynowicza
 " Nowo odkryty kapalin z Włocławka na tle porównawczym".
Kapalin, jaki jest każdy widzi. Nie wyróżnia się wśród reszty. Warto jednak zauważyć, że stanowi on świetny materiał do rekonstrukcji. Może w końcu pozbędziemy się syndromu Plemiąt ( jak to ktoś ładnie nazwał) i ciągłej rekonstrukcji hełmów z poliptyku grudziądzkiego. Ja, w każdym razie zachęcam.
Również spisy śląskich arsenałów miejskich z II poł. XIVw. opisują niektóre elementy uzbrojenia ochronnego jako czarne. Są to na przykład rękawice a także i łebki, które określano jako "swarcze". Najprawdopodobniej mamy także do czynienia z czarnymi kapalinami ( judenhuten). Przeciwstawiono je bowiem wykończeniom "błyszczący" i "czysty".
Wzmianki o czarnych hełmach pojawiają się również na kartach rejestrów popisowych rot zaciężnych ( lata 1471,77). Często pisano, że hełm był czarny czy też niger... Spośród 368 osłon głowy, jakie posiadali żołnierze zdecydowanie najczęstszymi są właśnie tak wykończone hełmy. Jest to dokładnie 130 salad i 13 kapalinów. Oczywiście, jak na średniowieczny rejestr przystało, drugą grupę (132 sztuki) stanowią hełmy, o których nie wiemy nic...
Wniosek ? Nie jestem orędownikiem powstania nowej "mody" w polskiej rekonstrukcji na czernienie każdego kawałka zbroi, przez każdego rycerza i żołdaka. Patent ten jest jednak potwierdzony źródłowo. I o przełamanie monopolu lśniących zbroi właśnie chodzi. 

niedziela, 24 marca 2013

Laboratores

Przeglądając sobie ostatnio zdjęcia z paryskich muzeów trafiłem na trzy arcyciekawe płaskorzeźby. Na moje oko pochodzą z końcówki XIV lub początku XVw. Całość można obejrzeć w Musée de Cluny w Paryżu.
Dlaczego tak mi się spodobały?
Ano w świetny sposób pokazują przekrój społeczeństwa średniowiecznego, a zatem i różnice pomiędzy "klasą pracującą" a arystokracją.
Na początek bardzo bogaty pan z pasem rycerskim i ekstra wycinanką na rękawie oraz przemiła dama w równie niebiednej sukni :

Dalej mieszczanin. Pasa rycerskiego nie ma, ale również biedny nie jest.

A na koniec chłop/rzemieślnik. Jeden z tych, którzy stanowili najliczniejszą klasę społeczną, co oczywiście nie przeszkadzało artystom w pomijaniu ich na ikonografii i w kronikach (no chyba, że tak jak chłopi angielscy w 1381r. wzniecają bunt przeciwko "ciemiężycielom" - wtedy pamiętali ich bardzo dobrze :P).
Wydaje mi się, że my "rekonstruktorzy" też o nich zapominamy. Może czas to zmienić :) ?